poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział VIII Oświadczyny

Naty

Poszłam do RestoBendu. Luca obiecał mi że będę mogła zaśpiewać. Przede mną śpiewała Ludmiła. Dobrze, że się już nie przyjaźnimy. Przejrzałam na oczy, ona tylko wykorzystuje ludzi, może kiedyś się zmieni.
- Naty, twoja kolej! - Zawołał z uśmiechem Luca.
- Dobrze! - Odpowiedziałam zdenerwowana. W Resto było więcej ludzi niż zwykle, jak na złość.
- Weszłam na scenę i zaśpiewałam Voy Por Ti. Wyszło mi całkiem dobrze. Gdy schodziłam ze sceny, podszedł do mnie Maxi.
- Świetnie zaśpiewałaś, naprawdę.
- Dzięki Maxi. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Naty?
- Tak Maxi? - Spytałam.
- Jakby ci to powiedzieć... bo ja cię... nadal kocham. - Zamurowało mnie. Chciałam mu to samo powiedzieć od roku ale nie miałam odwagi, myślałam że czuje co innego.
- Wiesz co Maxi? - Spytałam.
- Nie, a co? - Odpowiedział, a ja go pocałowałam.

Violetta

Wbiegłam do szpitala jak huragan. Podeszłam do recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży León Verdas? - Spytałam.
- A kim pani jest?. 
- Jestem Violetta Castillo, jego dziewczyna.
- Dobrze, leży w sali numer 5, prosto a potem w lewo. - Odpowiedziała kobieta patrząc na mnie z wściekłością. Zły dzień miała czy co? No nic, szybko pobiegłam do sali Leóna. Płakać mi się chciało gdy go zobaczyłam leżącego na łóżku. 
- León, co ci się stało? - Spytałam płacząc.
- Nic takiego, tylko proszę, nie płacz już. - Odpowiedział troskliwie a ja przestałam płakać.
- Jak to nic takiego?! Przecież leżysz w szpitalu! Verdas ogarnij się! Co ci się stało?! - Byłam wkurzona.
- Nie denerwuj się! Jakiś wariat który jechał samochodem mnie potrącił. I przestań się tak drzeć! Tutaj leżą chorzy  ludzie!
- Przepraszam León, martwię się o ciebie. - Odpowiedziałam ze smutną miną.
- Nie szkodzi. - Odpowiedział a ja go przytuliłam. Nagle do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. - Powiedziałam.
- Dzień dobry. - Odpowiedział lekarz.
- Panie doktorze, czy León wraca do zdrowia? I kiedy wraca do domu? To coś poważnego? - Przez gardło cisnęło mi się tyle pytań.
- Tak, León wraca do zdrowia, do domu wraca dzisiaj po 15:00 i to nie było nic poważnego. - Powiedział lekarz i tym samym uspokoił mnie.
- Widzisz Violu? Mówiłem. - Powiedział León wzrokiem "I znowu miałem racje". Spojrzałam na zegarek. Była 14:53. Postanowiłam że poczekam na Leóna. 
30 min. później

- Tak się o ciebie martwiłam. Myślałam że się zabije. - Powiedziałam wracając z Leónem do domu.
- Nie mów tak, jak ty byś się zabiła to ja też. Bez ciebie moje życie nie miało by sensu. - To co powiedział było słodkie, nic nie odpowiedziałam tylko się pocałowaliśmy, znowu. Byliśmy koło jego domu, chciał mnie odprowadzić ale ja powiedziałam że lepiej żeby się położył i odpoczął.

Angie

Restauracja
- Co chcesz zjeść? - Spytał się mnie German.
- Nie wiem, może sałatkę jakąś? Nie wiem, naprawdę nie wiem. A ty co zamawiasz? - Spytałam. I tak zamówię sałatkę.
- Ja? Hmmm... to co ty. - Powiedział uśmiechając się.
- W takim razie zjemy sałatkę. - Uśmiechnęłam się.
15 min później
- Dobra ta sałatka. - Zaśmiał się German. - Dobra, przejdźmy do konkretów.
- Eee... jakich konkretów? - Spytałam zdziwiona. 
- A do takich. - Powiedział German. Klękną przy mnie i otworzył pudełko w którym znajdował się prześliczny brylantowy pierścionek.
- Angie, wyjdziesz za mnie? - Spytał German.
- Tak! - Odpowiedziałam i się pocałowaliśmy a wszyscy w restauracji zaczęli klaskać.

Maxi

- To znaczy.. że jesteśmy parą? - Spytałem z nadzieją.
- Tak, to znaczy jeśli ty chcesz to... - Nie pozwoliłem jej dokończyć tylko krzyknąłem " Tak, chce!" 
- To co, mój chłopaku? Idziemy do parku? - Mocno podkreśliła słowo chłopak. Bardzo się ucieszyłem.
- Okey, możemy iść. - Zaśmialiśmy się i poszliśmy do tego parku.

León
Usiadłem na kanapie gdy nagle moi rodzice do mnie podeszli.
- Och, mój Leośku. Niedawno jeszcze nie umiałeś mówić a niedługo będziesz sam uczyć mówić swoje dziecko. - Powiedziała mama a ja się trochę zawstydziłem i zdziwiłem. "O jakie dziecko chodzi? Viola jest w ciąży? To nie możliwe."  Pomyślałem sobie.
- Mamo, proszę cię, przestań. - Powiedziałem. 
- Dobrze, ale mamy dla ciebie spóźniony prezent... no wiesz spóźniony z twoich 18 urodzin. - Zaciekawiłem się gdy nagle podali mi kluczyki. Czyżby dostałem auto? Nie... to nie wygląda jak kluczyki do auta tylko do...mieszkania?
- Mamo? Tato? Co to jest? - Spytałem, bo nie byłem pewny.
- Jak to co? Kupiliśmy ci dom! - Czułem że chcieli mnie wykopać z domu. No trudno, ale mam dom! Cieszyłem się jak siedmio- letnie dziecko. Szybko podziękowałem, ubrałem kurtkę i pobiegłem do Violi. Miałem pomysł.

Violetta

Już chciałam iść na górę gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Co ktoś chce o tak późnej porze? Może to tata i Angie robią sobie ze mnie jaja? Nie wiem. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam szczęśliwego Leóna który mnie podniósł i zakręcił mną
- O co chodzi León? - Spytałam zaskoczona.
- Violetto Castllo, czy chcesz... - Myślałam (już drugi raz) że chce mi się oświadczyć. Co ja mam jakąś obsesje? No nic, trzeba się spytać o co chodzi.
- Violetto Castillo czy chcesz ze mną zamieszkać? - Prawie zemdlałam. Co ja mam mu odpowiedzieć?
- León, no wiesz, ja nie wiem. Muszę się zastanowić.
- Dobrze, poczekam. - Odpowiedział a ja zaprosiłam go do środka.
5 minut później
- Dobrze León, zgadzam się. - Przytuliłam się do niego.
- Nie wiesz jak się cieszę! Jutro kupuję meble. Idziesz ze mną? - Spytał z nadzieją.
- No pewnie! - I pocałowaliśmy się, znowu.
- Muszę już iść, dobranoc Violka! - Zawołał.
- Dobranoc Leóś! - Odpowiedziałam i zaprowadziłam do drzwi. - Do jutra!

_________________________________________________________________________________

Myślę że to "trochę" ciekawe xD Później dojdzie nowa postać Ada która trochę namiesza u Violi i Leóna. :3 Kolejny rozdział najprawdopodobniej jutro :D





2 komentarze:

  1. Świetny rozdział ! Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa nie wiem czemu ale jak czytałam ten rozdział to co 5 sekund się hichrałam

    OdpowiedzUsuń