piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział XII Dlaczego rzucasz Studio? Część I

Naty
Siedzę sobie z Maxim na ławce w teatrze i razem czekamy na Pabla kiedy nagle koło nas usiadła... Lena?
- Lena?! Co ty tu robisz?! - Spytałam zdenerwowana.
- Wow, super, bardzo miłe powitanie, wiesz? - Powiedziała ironicznie.
- Hej, Lena... - Powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. - Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam z rodzicami. - Odpowiedziała spokojnie ja tylko nerwowo spojrzałam się  na Maxiego.
- Z rodzicami? Ale ty masz już 16 lat, możesz sama lecieć już samolotem więc...
- Więc rodzice też chcieliby zwiedzić trochę, a nie tylko siedzieć w tym ponurym mieście? - Ironicznie dokończyła moje zdanie Lena.
- Właśnie... - Skłamałam i mocno ściskałam rękę Maxiego.
- Co ty go tak trzymasz? Zaraz dostanie martwicy. - Powiedziała i zaśmiała się a ja puściłam jego rękę.
- Lena, bo wiesz, Maxi jest moim chłopakiem a ja... jestem w ciąży. - Odpowiedziałam.
- To super! - Powiedziała Lena i pogłaskała mnie po brzuchu.
- Nic nie rozumiesz! Rodzice nic o tym nie wiedzą a ja za tydzień rodzę! - Powiedziałam zdenerwowana.
- No to kicha. - Powiedziała Lena i mnie przytuliła. Boże, jak ona mogła nie zauważyć że jestem w ciąży, przecież dużo mi się przytyło!
- Musisz powiedzieć rodzicom bo inaczej... - Nie dokończyła bo przerwali jej Violetta i León którzy zmęczeni wbiegli do teatru a zaraz za nimi wszedł Pablo.
- Dobra wszyscy już chyba są! Szybko za kulisy! Zaraz się zacznie! - Zawołał Pablo a wszyscy pobiegli za kulisy.
Violetta
Stoję za kulisami i czekam na moją kolej. Mam wejść na scenę i patrzeć jak León i Adriana się całują. Muszę udawać smutną, ale to nie będzie konieczne, i tak będę smutna. Oho! Moja kolej. Ręce mi się trzęsą, stoję na scenie i wpatruję się w nich.
- Esmeraldo, na pewno o tobie nie zapomnę, ale kocham tylko Mirtę.
- Nicolasie, to może mały pocałunek na pożegnanie? - Czułam ja łzy napływały mi do oczu. León spojrzał się na Pablo i ruchem ust powiedział "przepraszam".
- Raczej nie. - Powiedział i przytulił Adrianę. Myliłam się, musiałam udawać smutną.

- León podbiegł do mnie i mnie pocałował a widownia klaskała.

- Dzięki León. - Powiedziałam kiedy byliśmy już w domu.
- Violu, nie mogłem jej pocałować, nie chciałem. - Powiedział i przytulił mnie.
- Aaaaa...
- Co?! Rodzisz?! - Przestraszył się León.
- Nie, mocno kopnęło. - Powiedziałam głaszcząc się po brzuchu.
- Nie wolno kopać mamusi!  - León zaczął rozmawiać z małą.
- No, mam nadzieję że oczy, włoski i usta będziesz miała po mamie! - Powiedział uśmiechając się.
- A takie ładne dołeczki po tatusiu. - Powiedział szeptem, ale i tak to usłyszałam.
- Taak, i bądź taka skromna jak tatuś. - Powiedziałam ironicznie i spojrzałam się na Leóna a on się zaśmiał.
- Wiesz co? Pójdę zobaczyć co u Fran, dawno u niej nie byłam.
- Okey, ja pooglądam, My Little...eeee... to znaczy, jakieś horrory. - Powiedział i uśmiechnął się.
- Spoko, to ja idę, pa! - Powiedziałam i wyszłam z domu
5 min. później

Stoję przed domem Fran, ale chyba jej nie ma w domu, więc zadzwoniłam do niej.

- Hej Fran, gdzie jesteś? 
- Cześć Viola, jestem w stadninie konnej.
- W stadninie? 
- Tak, jeżdżę od jakiś dwóch tygodni, a no tak, zapomniałam że ty więcej czasu spędzasz z Naty niż ze mną, więc nie wiesz...
- Fran, to nie tak...
- Okey, spoko wiem...
- Jak nazywa się ta stadnina? 
- Pod skrzydłami.
- Okey, zaraz tam będę.

10 min. póżniej

- Cześć! - Powiedziałam i przytuliłam Francescę.
- Jaki ładny koń. Jak się nazywa? - Spytałam patrząc na konia którego czyściła Fran.
- Amelia. - Powiedziała głaszcząc konia.
- Mogę go pogłaskać? - Spytałam.
- Pewnie! - Po tych słowach pogłaskałam konia.
- Chcesz się przejechać? - Spytała.
- No nie wiem, jestem w ciąży.
- No spróbuj! Będzie fajnie! Ty pojedziesz na Amelii, a ja na Silver Star. - Powiedziała pokazując na pięknego, szarego ogiera.
- No Okey. - Zgodziłam się, nie wiem czemu. Amelia była już gotowa do jazdy więc na nią wsiadłam.
- Fran, boję się! - Zawołałam.
- Nie bój się! - Powiedziała przekonująco.
- Okey... - Powiedziałam a Amelia ruszyła.
- Jestem tuż za tobą! - Usłyszałam głos Fran.
- Okey, teraz jedziemy na łąkę! - Francesca skręciła w lewo, a Amelia kłusem pobiegła za nią. Jaki mądry konik.
- Okey, schodzimy! - Zawołała, a ja zeszłam z konia.
- To co? Siadamy chwilę a potem jedziemy z powrotem? - Spytała.
- Możemy. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Wiesz Violu, bo ja...
- Co? - Trochę się przestraszyłam.
- Bo ja odchodzę ze Studio...
- Co?! - Byłam zaskoczona, przecież ona uwielbiała tam pracować.
- No tak... teraz pracuję tu...
- Tutaj?! Rzuciłaś swoją pasję dla koni?! - Wybuchłam. Byłam zdenerwowana, co miałam zrobić?
- No przepraszam Cię bardzo, to moja decyzja i nie będziesz mi rozkazywać co mam robić! - Chyba się na mnie wkurzyła.
- No przepraszam. - Powiedziałam i ją przytuliłam.
_________________________________________________________________________________
Pomyślałam że podzielę ten rozdział na części :D Jakby ktoś nie wiedział dlaczego nie było rozdziału to niech zobaczy post "Przepraszam :(" Myślę że się podoba. W następnej części dużo będzie się działo i trochę namieszam w Leonetcie :3 Muahahaha xDDD 

                                                 

5 komentarzy:

  1. Kiedy next uwielbiam twojego bloga....

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! Naprawdę, bardzo miło i przyjemnie się go czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Kiedy Next? Ale jak już namieszasz to maja sie później pogodzić jasne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;d
    Życzę weny ;*
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń